Adam Śmigielski
Administrator
Dołączył: 19 Maj 2006
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubawa
|
Wysłany: Sob 19:59, 10 Cze 2006 Temat postu: Anna Piwkowska |
|
PO!
Już po wszystkim. Skrzypienie burozłotych szyszek,
niebieska beczka z wodą w ogrodzie, przy murze
z czerwonych cegieł. Płaczę, niczego nie słyszę:
ani ciurkania wody z rozprutego dna,
ani opuszczonego wyjącego psa,
ani akordeonu rumuńskiego chłopca
oczy, oczy, oczi cziornyje
róże, róże, rozy biełyje
Nikt tu nigdy nikogo więcej nie usłyszy.
Talerzyk zawirował, sens ukazał dno.
Czy zdołam cię wywołać jak fotografię z kliszy,
albo jak na seansie spirytystycznym? Kto
to zrozumie? Spotkanie bosej stopy z ręką,
dotykasz po omacku, poznajesz po ciemku,
jak wtedy, coraz wyżej, do kolana, do
ciepłego biodra. Pauza i znowu jest po:
po chwili, po miłości, życiu z tobą, po!
Pamiętam jak robiłeś spóźnione zakupy.
Gotowałeś szparagi, musiałeś wysupłać
jakąś resztę z kieszeni. Ja ze swojej, bo
były po dziewięć złotych. Droższe niż te po
pięć za pęczek u baby na targu. Kryształki
soli sypałeś w wodę, łamałeś zapałki,
kroiłeś pomidory, było już po piątej,
po szóstej miałam pociąg, był upalny piątek
po czwartku, który cały spędziliśmy leżąc
na trawie, słońce grzało, śmiech, zabawy zwierząt,
śmiałeś się po swojemu, co myślałeś, powiedz,
w ten powrót po miesiącach, po złamanym słowie,
po listach, telefonach, gdy znów było po!
Mówiłam: weź te garnki, spódnice, winnice,
moje szkarłatne bluzki i białe sandały.
Wszystko ze sobą zabierz. Zabierz mi świat cały
mówiłam. I co teraz gdy nagle jest po?
Sceny uliczne
roziskrzony skrzy się brzask
na śródmiejski brudny bruk
wśród konarów głuchy trzask
gałęziując kroczy kruk
mroźna świeżość lśni srebrzyście
przez dachowe ostrza lodu
para ustna dmie kłębiście
ziewającej zmiany wschodu
pierwszy tramwaj torem trzmieli
na Mariackim trąbki dźwięk
przy kawiarni w szatach bieli
mim artysta skrywa wdzięk
skrzypek smyczkiem szarpie struny
w kapeluszu reszek brzdęk
przy kawiarni w krokach tłumu
teatralny mima jęk
dramatyczny skecz uliczny
pełen smutku uczuć żalu
pantomima akomiczny
tak jak tancerz sam na balu
niczym po premierze debiut
mózgoczaszkę trapi trema
skrywa sławę gra jak bankrut
a odbiorców ciągle nie ma
wyścig szczurów pęd pieniędzy
dla aktora brak reakcji
w intelektualnej nędzy
pieszy plebs w swojej kreacji
szare torby pustowzroczni
nakręceni jak roboty
zamyśleni najwidoczniej
do istnienia brak ochoty
mim odgrywa kulminację
przez makijaż strużka łez
aż się prosi o owację
jakby w radiu grali jazz
słychać tylko kroki tłumu
i mariackiej trąbki dźwięk
skrzypek smyczkiem szarpie struny
w łzawych oczach trwoga lęk
List
piszę do Ciebie
jest noc
parno
sierp księżyca
tnie smugi chmur
piszę do Ciebie
o Tobie
bez Ciebie
już...
niedopałek w popielniczce
na parapecie za oknem
bezwietrznie
dym serpentyną w pion
w radiu Żądło
„I’am Englischman In new York
Kraków tak mi bliski
aczkolwiek
„i’am alien, i’am legal alien”
jest noc
parno
zanosi się...
za oknem gwar miasta
kot goni mysz
gonię myśl
w bezsenną
piszę do Ciebie list kończąc
„Sonatę Kreutzerowską” Tołstoja
piszę o ideałach
czytam o zdradzie ideałów
sztyletem w podżebrze
myślę o zdradzie
płaczę
za oknem
pokłon konarów
firanka jak spódniczka na wietrze
zanosi się...
byliśmy w teatrze
rubaszna porcja mięcha cha cha
wszyscy przy-
ja-ciele
sympatycznie sztuczne spojrzenia
tak na pokaz
opada kurtyna
w naszej sztuce
jest noc
piszę
za oknem grzmi
na parapecie kropelek brzdęk
jęk nieboskłonu jaśniejący
piszę list jest noc
pada deszcz
przedziera się przez
rzęsy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|